czerwca 15, 2017

Bydgoszcz i Toruń. Co zobaczyć? Gdzie zjeść?



Miniony weekend, jak już wiecie, spędziłam w Bydgoszczy (także w Toruniu),  podczas Blogger Food Festival. Miasto zachwyciło Nas na tyle, że postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma kadrami.
Bydgoszcz jest na prawdę pięknym miastem, zupełnie nie wygląda jak typowe polskie miasto, wręcz przeciwnie czułam się w nim tak jakbym była Austrii. Miasto ma niesamowity klimat, który tworzy nie tylko architektura, ale także ludzie. Do Bydgoszczy przyjechaliśmy w piątek wczesnym popołudniem, cała masa ludzi, rodzin z dzieciakami, już była "na mieście". Większość lodziarni i małych knajpeczek, zajęta. Czuć, że miasto żyje. Zewsząd dobiegają różne dźwięki, muzyka, śmiech i uliczny harmider. Zwracam uwagę, że mieszkańcy są na prawdę fajnie i odważnie ubrani, nikt się nie przepycha na ulicach, jest miło, zauważam też po jakimś czasie, że zdecydowanie więcej tutaj palaczy na chodnikach niż w Warszawie, wielka szkoda! 
Snucie się po Bydgoszczy jest na prawdę przyjemne, co chwilę oglądamy kolejne budynki, z ciekawymi fasadami, to na co zwracamy uwagę, ze bardzo wiele rzeczy jest dogranych i dopiętych na ostatni guzik. Niektóre szlabany dla samochodów, były wykonane z ozdobnego kutego metalu. Uliczki są czyste i zadbane. Stare kamienice jeszcze niewyremontowane przeplatają się z pięknymi fasadami. Budynki są dość wysokie, większość dachów z czerwonej dachówki, o różnych stopniach nachylenia co tworzy niezapomniany klimat.Czasu na spacerowanie wiemy, że mamy mało bo tylko popołudnie piątkowe, więc korzystamy ile możemy. Spacerujemy i oglądamy. Zobaczcie sami!



Startujemy! Z Warszawy najprościej do Bydgoszczy dostać się autostradą, droga jest całkiem znośna.








To tutaj mieści się restauracja- Memo, do której zostałam zaproszona w piątek wieczorem. 
Pyszne jedzenie i zdecydowanie moje smaki!
Polecam!



Kolacja trwa długo, bo jest miło i przyjemnie, kiedy wychodzimy jest już lekko szaro, czuć zbliżający się wieczór, udajemy się na wyspę Młyńską. Potem już mam czas wolny, wiec dalej idę spacerować.



Na zdjęciu widoczna opera. 

Spacerujemy wzdłuż kanału, mijamy romantyczne mostki.

Ja po kolacji, więc o jedzeniu nie myślę, ale Luby głodny więc, wchodzimy do uroczego miejsca, stolik mamy na tarasie z takim widokiem jak poniżej. Zamawiamy proste danie, takie, którego nie da się popsuć.




I jednym słowa wtopa na całego!
Placki wyglądają tragicznie, są nie dosmażone, miękkie, kompletnie nie chrupiące, sosu tyle co nic.
Porażka po całości.
Ja bym danie oddała do kuchni, ale Luby jest na tyle głodny, ze postanawia cokolwiek zjeść.
Niestety nie polecam tego miejsca- Pierogarnia nad kanałem, nazwy nie pamiętam. Ale bardzo charakterystyczne miejsce. 





Żeby poprawić nastrój udajemy się na lody! Ja do lodów mam nosa. Wyczuwam je na kilometr i zawsze wiem, gdzie iść, żeby były dobre. Nie pytajcie mnie skąd, bo nie wiem, ale jakoś odnajduję te miejsca.



Te lody podają w małej lodziarni, z 17 letnią tradycją, zaraz jak zejdziecie po magicznych schodkach. 
Zagaduję z właścicielką i już wiem, dlaczego takie dobre! Bo włoskie!
Smak amaretto boski!!!
Lody ponadto kosztują chyba 3 albo 4 zł za gałkę, więc uśmiecham się jeszcze szerzej!

;-))










Luby zaczyna mi zazdrościć mojej koalcji heeheh!
Więc idziemy na drugą dawkę lodów, w nowe miejsce, kolejka po lody dłuuuuuuga, ale czekamy cierpliwie.
Porcje ogromne, smak ciekawy, nie pobija tych ze zdjęcia wyżej, ale lody również są boskie!
Bierzemy smak princessa i earl grey z pomarańczą.





Całą sobotę spędzam na Blogger Food Festival, od rana przygotowania, potem ponad dwie godziny zmagań, i szok, wygram pierwszy w swoim życiu konkurs kulinarny. ;-)))
Emocje sięgają zenitu, zanim odpowiem na wszystkie pytania, zanim porobią mi zdjęcia (a przecież to ja wole stać po drugiej stronie aparatu, koślawo pozuję i nie nadaje się do tego! ), wracamy obydwoje padnięci do hotelu. Wieczorem wychodzimy, żeby coś zjeść bo od rana jesteśmy na śniadaniu i kawie.
Szukam w necie kto poleci jakąś knajpkę i tak trafiamy do miejsca o nazwie "Ten- Tego".



Wystrój fajny, miła obsługa, karta jeszcze fajniejsza.



Luby wybiera pizzę, ja w gruncie rzeczy, stwierdzam, ze odpuszczam dietę i że też wciągnę dwa kawałki pizzy. Zamawia więc dużą pizzę.
Po czym Pani kelnerka, prosi abyśmy się przesiedli do innego stolika bo na tym możemy się nie zmieścić. Jeszcze nie wiem co ma na myśli!
Przesiadamy się więc, sączymy lemoniadę - na prawdę świetna! Po czym wjeżdża Nam na stół pizza gigant!
50cm średnica! Ja się patrzę na kelnerkę, i mówię że to kolos! Pani się tylko śmieje, że każdy tak reaguje.
Ciasto pizzy świetne, od razu czuć że robiona na mące włoskiej. Dodatki też pycha, dużo suszonych pomidorów, dużo rukoli. 


"Jak ja to zjem to wybuchnę ;-)))) heheheheeh"

Mam ubaw! ;-)



Na szczęście pizze można zabrać na wynos!

Miejsce polecam!



Wyjeżdżamy z Bydgoszczy i jedziemy zobaczyć Toruń.
Ciekawe miasto, fajna architektura. Miasto do odwiedzenia raczej na jeden dzień, więc można się śmiało wybrać w weekend.









Wchodzimy na wieżę widokową!







Jest tak fajnie, że się nie chce schodzić!
Piękne widoki, tak to można zwiedzać miasto! ;-))))











Szukam miejsca z dobrą kawą, snujemy się po uliczkach, kupujemy toruńskie pierniki, bo przecież trzeba piernika z Torunia przywieść! Pewnie poleżą do Świąt w szafce, znając życie, bo u Nas jakoś słodycze nie idą heheheh
Długo się snujemy i jakoś żadne miejsce do mnie nie przemawia, aby wstąpić na kawę, wreszcie trafiam!
Mój nos mi podpowiada, że będą tu dobre lody i pyszna kawa!
I było jedno i drugie! I to jakie!
Mniammmm!


Lody przepyszne, lepsze tylko już we Włoszech w Lombardii podają. Smak rewelacja!
Orzech z figą boski! Mascarpone z poziomką też pycha!

Żeby było mało, zamówiłam już kawy mrożone, Malibu i Piernikową.
Pyszne, chociaż ja bym nie dała rady wypić piernikowej, była zbyt słodka. 
Malibu pyszna, ale 3/4 bitej śmietany oddaję Lubemu, bo chcę poczuć smak kawy a nie śmietany.
Myślę, że proporcje w tej kawie trochę zachwiane, ale co tam i tak była pyszna!

Polecam!








 







Idziemy jeszcze na spacer, żeby troszkę spalić kcal. Hheeheheh
Można odwiedzić ruiny zamku, myślę, że dla dzieciaków fajna sprawa.



Uliczka, która mnie zauroczyła ;-)



Czas wracać!

Co dobre szybko się kończy! 

;-)


3 komentarze:

  1. Super ujęłaś Toruń! Nawet znalazła się moja ulubiona kamienica (6 zdjęcie od dołu). No i lody od Lenkiewicza - wiadomo, klasyk!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odkad mieszkam w bydgoszczy zawsze mnie dziwiło czemu Torunianie są tak negatywnie nastawieni do wyglądutego miasta. Kiedys myślałam inaczej a teraz widzę że tak naprawde oba miasta prezentują się równie świetnie choć mają zupełnie inny charakter. W tym też leży ich turystyczna siła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na mapie gastronomicznej pojawia się coraz więcej punktów wartych odwiedzenia. Myślę, że dzisiaj byłoby jeszcze ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Dziękuję, za komentarz. Bardzo mi miło, że tutaj zaglądasz.
Pamiętaj, że pozostawiając komentarz wyrażasz zgodę na jego publikację na tej stronie, jak i twojego nicku- użytkownicy z kontem google.

Copyright © 2017 SMYKWKUCHNI