marca 12, 2017

KLUB KOLACYJNY BARILLA, RELACJA Z WYDARZENIA



W miniony czwartek miałam ogromną przyjemność udać się do pięknego Krakowa, na wyjątkowe wydarzenie, jakim była uroczysta kolacja Klubu Kolacyjnego BARILLA. 
Podczas kolacji w wyjątkowo uroczej kamienicy, w jednym z jej apartamentów, odbyła się pyszna kolacja, na której prym wiodły makarony Barilla i dania kuchni włoskiej prosto z pod ręki młodego, doświadczonego, przystojnego, blond Szefa Kuchni z restauracji Florentina, którego możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej. Ale uśmiech! Uwielbiam ludzi  z pasją do gotowania, dlatego z nieskrywaną radością podglądałam pracę kucharza w kuchni. To niesamowite, ile czynności na raz potrafi wykonywać szef kuchni jednoczenie, mieszać coś na patelni, kontrolować trzy pozostałe garnki i swobodnie ze mną rozmawiać! Podczas tego wydarzenia miałam możliwość kosztowania pyszności przygotowywanych specjalnie dla uczestników Klubu Kolacyjnego Barilla. Tym razem nie gotowałam, ale chociaż przez chwilę pobyłam w kuchni i podglądałam co nie co, bo właśnie w kuchni czuję się rewelacyjnie. Oczywiście udało mi się zrobić kilka fotografii, które pokażą Wam, jak wygląda przygotowywanie posiłków, zerknijcie sami. 
Dodatkowo to moja pierwsza relacja z warsztatów, gdzie możecie oglądać wszystkie, oprócz jednej (na której jestem ja ;-) ), fotografie wykonane przez mnie. Jak mi ta nowa rola reporterska się udała, oceńcie sami. Mam nadzieję, że fotografie na chwilę przeniosą Was w tamten wieczór.




Szef Kuchni w akcji, który miał nie lada zadanie bo wykonanie myślę, że około dwudziestu porcji  też różnych włoskich pyszności. I dodatkowo dwie potrawy, które mogliśmy sfotografować przy profesjonalnym fotografie. Ale zacznijmy od kuchni, tu się działo!

Na zdjęciu powyżej prawdziwy ser włoski mozzarella, która była składnikiem dania głównego, podana z makaronem Rigatoni Barilla w pysznym sosie. Na przystawkę została podana Nam zupa z kasztanów, o bardzo kremowej i idealnie gładkiej teksturze, z pudrem z boczku! Jedliście kiedyś puder z boczku? Ja nigdy wcześniej ;-). Zupa była wyśmienita i z chęcią zjadłabym ją ponownie, ale przepisu Szef Kuchni mi nie zdradził ;-). 
Na deser został przygotowany mus czekolady. Ale pisząc mus czekoladowy, to trochę tak jakbym obraziła to danie.  To wyśmienite danie- jakim był ten deser! Fenomenalny i obłędny!
 Przepyszny mus czekoladowy, który pozostawiał ostatni smak na języku, który kojarzył mi się z latami dzieciństwa, i landrynkami jakie wtedy kupowałam w takich małych torebeczkach. Zawsze po otwarciu tej torebeczki szukałam tej jednej białej matowej landrynki, która miała obłędy smak. I ten deser miał tą nutę aromatu w sobie, niesamowite. Dodatkowo był podany z chrupiącym chipsem, pudrem z liofilizowanej maliny, sosem jagodowym i borówką! Mniammm! 
Ale oglądanie gotowych dań jest trochę mniej atrakcyjne od podglądania ich przygotowywania w kuchni, to chodźcie ze mną, zobaczymy jak to wyglądało na prawdę ;-)))






Bez listy nawet tej skrytej ;-), się nie obędzie w kuchni. 
Możecie podejrzeć składniki deseru i jakie przystawki Nam zaserwowano. Ośmiornica pierwsza klasa!




W tych oczach widać całą pasję do gotowania, i to było czuć na każdej łyżce czy widelcu zjadanej przez Nas potrawy. Brawo dla Szefa!




Atmosfera na Kolacji była bardzo relaksująca, a każdy otwarty na nowe znajomości. Mogliśmy się poznać, porozmawiać wspólnie o pasji do gotowania, blogowania jak i o fotografii kulinarnej, która jest moją ogromną pasją.



Humory dopisywały każdemu ;-)






Przed samą kolacją mogliśmy wziąć udział w warsztatach fotograficznych. Mogliśmy poznać kilka technik pracy przy sztucznym oświetleniu. Jak wiecie, ja fotografuje tylko przy świetle dziennym, wiec dla mnie było to bardzo fajne doświadczenie. Nie ukrywam, że pierwsze moje zdjęcie wcale mi się nie podobało, i nadal uparcie trzymałam się swojego zdania, że światło dzienne to najlepsze co może być.
To moja pierwsza fotografia przy sztucznym świetle. 
W kadrze pojawia się intensywny czerwony kolor, jak wiecie jest to barwa, trudna do pracy. Bardzo intensywna i charakterna.  Zdjęcie wykonywałam chyba przed ostatnia, więc danie już zdążyło, troszeczkę zmienić swój pierwotny wygląd. 
Zdjęcie nie spodobało mi się, ale przede mną były jeszcze dwie próby.







Kolejnym zadaniem było wykonanie fotografii, tym razem na ciemnym granatowym tle. Jak widzie chętnych było Nas dużo. Bo pierwsze koty za płoty, mieliśmy już za sobą przy fotografowaniu Tagiatelle z parmezanem.
Ilu Nas, tyle zamysłów na to jedno idealne zdjęcie ;-)
Każdy poszukiwał odpowiedniego kąta i ujęcia.




Ja również podjęłam próbę sfotografowania owoców morza z makaronem Farfalle BARILLA.
Tym bardziej, że posiadam lampę z jakiej tym razem korzystaliśmy.
Cały myk przy pracy przy sztucznym oświetleniu polega na odpowiednim zbalansowaniu bieli, tak aby nie wyglądała ona na sztuczną, a fotografia nie była zbyt jaskrawa i przesycona kolorem. Ważne są tutaj parametry takie jak czułość tj. ISO i wartość samej przesłony. Możemy też poszukać odpowiedniej kolorystyki na zdjęciu w balansie bieli na aparacie pod oznaczeniem WB. 

Moje pierwsze zdjęcie, zbyt ciemne i niewyraźne.



Poprawiłam kilka parametrów na aparacie i drugi strzał okazał się trafiony!
Ładne, czyste i o odpowiedniej tonacji zdjęcie. Wykonane tylko przy sztucznym świetle.


Jako trzecie danie fotografowaliśmy pyszne Rigatoni Barilla z włoską mozarellą, nasze danie główne podczas kolacji. 
Znowu wróciliśmy do pierwszego stanowiska i pracy przy jasnych tłach, biała paleta, która widzieliście.
Zachęcona fotografią jaką udało mi się zrobić wcześniej, śmielej podeszłam do zadania.
I ku mojemu szczęściu polubiłam tą technikę aż nadto!
Efekty mojej pracy na poniższym zdjęciu ;-)



Jasne, czyste, wyraźne zdjęcie. Kadr minimalistyczny ale zawierający produkt, z którego powstała potrawa i samą potrawę w nowoczesnej formie.
Jak widzicie nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Po warsztatach obiecałam sobie, że poćwiczę w domu właśnie tą technikę. Było to dla mnie bardzo miłe doświadczenie, dzięki któremu poznałam technikę fotografowania przy sztucznym świetle. 

 Po warsztatach z fotografem mogliśmy zasiąść do kolacji, o której wspominałam na samym początku. 
Było pysznie, gwarnie i sympatycznie. Kolacja w iście włoskim stylu, dużo rozmów, dużo tematów, dużo dobrego jedzenia i wina!


A na mojej liście TOP króluje ten deser!

 Brawo Szef!

P Y C H A !




 Ogromnie się cieszę, że mogłam dołączyć do KLUBU KOLACYJNEGO BARILLA, w tak pięknym mieście i przy tak dobrym jedzeniu. Był to bardzo mile i efektywnie spędzony czas!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć! Dziękuję, za komentarz. Bardzo mi miło, że tutaj zaglądasz.
Pamiętaj, że pozostawiając komentarz wyrażasz zgodę na jego publikację na tej stronie, jak i twojego nicku- użytkownicy z kontem google.

Copyright © 2017 SMYKWKUCHNI